Półmaraton „BEZ GRANIC” dla Ani i Basi

Basia i AniaDomek jest prawie na końcu świata, ale mama świetnie tłumaczy drogę. Nie sposób zabłądzić. Obok drzwi wejściowych podjazd, a w głębi domu przestronna kuchnia. Na progu witają nas ciekawe i nieco onieśmielone spojrzenia. Ania i Basia. Basia i Ania. A wokół nich mnóstwo serca bliskich.

Jak to jest, że w jednym domu może być tyle miłości i bólu?
Jak to jest, że ludzie potrafią przyjąć tak wiele, gdy inni pomstują na los? Kiedy okazało się, że pani Diana jest w ciąży bliźniaczej, nic jeszcze nie zapowiadało problemów. Gdzieś w rodzinie były już podobne sytuacje, więc należało się z tym liczyć. Kolejne badania usg pokazały jednak, że jedna z dziewczynek rozwija się nieprawidłowo. Lekarze zdiagnozowali przepuklinę oponowo – rdzeniową. Drugie dziecko miało być zdrowe. Wiadomo było, że ciążę będzie trzeba rozwiązać wcześniej i tak też się stało w 28/9 tygodniu. Niestety, jak to w naszej rzeczywistości, kiedy trzeba było przyjąć dziewczynki na świat, szpitale zaczęły przekazywać sobie pacjentkę. Bo tam lepiej, bo oddział noworodkowy, bo trudna ciąża i powikłania. W końcu obie pojawiały się na świecie. Ania – ta chora. Basia – ta zdrowa, w każdym razie tak wyglądało na początku. A mama zrozumiała, co znaczy przepuklina. Raczej nie odda tego internetowy opis i powściągliwe wypowiedzi lekarzy…

Mamy mają to do siebie, że noszą w sobie nieustającą czujność. Tak było także w przypadku Basi. Lekarze twierdzili, że dziecko jest tylko spastyczne, że wcześniaki później dochodzą do pełnej sprawności, ale pani Diana widziała i czuła różnicę. W końcu miała już troje dzieci… po roku pojawiła się pierwsza oficjalna diagnoza – mózgowe porażenie dziecięce. I tak, z perspektywy jednej chorej córeczki, pojawiło się dwoje niepełnosprawnych dzieci. Podwójny problem i podwójny ból.

Co było najtrudniejsze?
Ania przez 10 miesięcy leżała w szpitalu. Basia wyszła szybko. W domu pozostała trójka, za mała by pomóc. Mąż musiał nas utrzymać. Rozdarta między domem a szpitalem, usłyszałam kiedyś wyrzut od lekarza, że rzadko odwiedzam córeczkę, a przecież drugie dziecko mi umarło i powinnam siedzieć przy tym. Nikt nie chciał uwierzyć, że jest inaczej, bo „doszły ich słuchy”. Nikt nie potrafił zrozumieć, że zwyczajnie nie daję rady, ale jakoś przebrnęliśmy. Z dziewczynek, które miały być w najlepszym wypadku roślinkami, są sympatyczne, wesołe i ciekawe świata bliźniaczki, tak podobne i tak różne -Ania i Basia, Basia i Ania. Pozostałe dziewczynki, Kasia, Paulina i Kinga, są opiekuńcze i troskliwe, zresztą od razu widać, jak bardzo czują się odpowiedzialne za swoje siostry. Co to znaczy w tym wypadku? Dwa wózki, dwa razy więcej pracy i podwójna konieczność pomocy. Ogrom rehabilitacji, potrzeba specjalistycznego sprzętu dla dziewczynek, a przy tym dziewięć osób na utrzymaniu i zero pretensji do losu.

Czy trudne jest to wszystko?
Kinga, najstarsza z sióstr, spogląda na Anię, która właśnie z zawadiackim uśmiechem próbuje wykręcić jej rękę. „No cóż… one bywają trudne, czasem nieznośne… trzeba mieć sporo cierpliwości, ale… przecież to siostry…”.

Prawda jakby oczywista, ale wypowiedziana przez dziewczynkę, która ma prawo do swojego świata, staje się czymś niezwykłym. Przy naszym codziennym narzekaniu na rzeczywistość, zwyczajnie nas zawstydza. Jeśli ktoś zasługuje na to, by mu pomóc w codziennym zmaganiu z losem, to z pewnością ta rodzina. Jak Ty możesz pomóc? Wystarczy wziąć udział w II. Lubartowskim Półmaratonie „BEZ GRANIC”, organizowanym 13 września przez Stowarzyszenie Alwernia oraz Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom “Niech się serce obudzi” .Włączając się w to wydarzenie, możesz wspomóc finansowo rehabilitację i leczenie dziewczynek. Więcej informacji na temat organizacji pólmaratonu znajdziesz na stronie www.alwernia.org.pl oraz na www.lubartowbiega.pl. Gorąco zapraszamy! Wybiegaj szczęście innym